12-09-2006
WARSZAWA, 12 września (UNHCR) – W tym miesiącu szkoły w Europie otworzyły swoje drzwi przed milionami dzieci, w tym przed szczególną grupą uczniów, dzieci-uchodźców, którzy choć nie mogą się doczekać powrotu do szkoły, zastanawiają się z niepokojem jak sobie poradzą.
Te dzieci zostały zmuszone porzucić własne domy i rozpocząć życie i naukę w obcym kraju. Wśród nich jest 14-letni Murat, uchodźca z Czeczenii, który przygotowywuje się do nowego roku szkolnego w Warszawie. „Nie mogę się doczekać powrotu do szkoły”, mówi nastolatek. Po chwili dodaje: „Z drugiej strony trochę się martwię. Nie znam nikogo i słabo mówię po Polsku”.
Nadchodzący rok będzie stanowił wyzwanie zarówno dla nauczycieli, jak i dyrektorów szkół, szczególnie w tych krajach gdzie system edukacji nie jest przygotowany do uczenia dzieci cudzoziemskich. Nowy kraj Murata, Polska, jest właśnie w takiej sytuacji.
„To nie jest tak, że dzieci sprawiają kłopoty. Problemem są przepisy”, uważa Jolanta Tyburcy, dyrektorka jednej z warszawskich szkół podstawowych, gdzie 10 proc. uczniów stanowią dzieci czeczeńskich uchodźców.
Według polskiego prawa obowiązkiem szkolnym są objęte wszystkie osoby do 18-tego roku życia. Niemniej jednak ustawa dotycząca uchodźców stanowi, że dzieci-uchodźcy muszą zdać test z języka polskiego, by mogły być przyjęte do szkoły. Dyrektorzy oraz pracownicy ośrodków dla uchodźców starają się wypracować kompromis w tej kwestii.
Edyta Głuchowska, która uczy polskiego nowoprzybyłe dzieci w warszawskim ośrodku przy ulicy Ciołka, uważa, że dzieci-uchodźcy są „mistrzami integracji”, ponieważ języka uczą się znacznie szybciej niż osoby dorosłe.
Kursy w ośrodku to jednak za mało. „Dzieci powinny zacząć chodzić do szkoły tak szybko, jak to możliwe, żeby uczyć się języka od swoich rówieśników”, uważa Głuchowska, która współpracuje z dyrektorami szkół, by kursy oferowane w ośrodku były zgodne z programem szkolnym.
Pomimo takich wysiłków, jak pokazało badanie UNHCR przeprowadzone w zeszłym roku, ponad połowa dzieci-uchodźców w Polsce nie uczęszcza na kursy prowadzone w ośrodkach, ani nie chodzi do szkoły. Część z tych dzieci nie mówi po polsku, część została zakwalifikowana do klas znacznie niższych wiekowo. Nie były one w żaden sposób zachęcane do chodzenia do szkoły, kolejną przeszkodą okazał się brak odpowiedniego transportu.
Jan Węgrzyn, Dyrektor Generalny Urzędu ds. Repatriacji i Cudzoziemców w rozmowie z UNHCR po opublikowaniu raportu powiedział, że 90 proc. dzieci przebywających w ośrodkach zacznie uczęszczać do szkoły jeszcze w tym miesiącu.
Na Węgrzech problemy jakie spotykają na swej drodze młodzi uchodźcy są raczej natury finansowej niż językowej. „Podręczniki, materiały do pisania, mundurki oraz sprzęt sportowy kosztują tyle ile mój mąż zarabia w ciągu miesiąca”, mówi Yasmen, matka trójki dzieci. Yasmen jest jednak zadowolona z jakości nauczania: „Dzieci są szczęśliwe w szkole i teraz mówią całkiem dobrze po węgiersku”.
Uchodźcy, jak również osoby ubiegające się o nadanie statusu uchodźcy, mają prawo do bezpłatnej nauki, ale mechanizm pomocy państwowej nie działa na Węgrzech jeszcze sprawnie, skoro UNHCR zgodziło się pokryć w tym roku koszty związane z nauką 71 dzieci-uchodźców, w tym dzieci Yasmen.
Obecnie rząd musi rozwiązać kolejny problem wynikający z zaostrzenia przepisów uniemożliwiajcych uchodźcom przenoszenie się z jednego kraju UE do innego. Węgry jako pierwszy kraj złożenia wniosku azylowego muszą zapewnić miejsca w szkołach do poziomu gimnazjum.
Także i w tej westii UNHCR zaoferował pomoc, finansując naukę 15 nastolatków w szkole Dob Utca w Budapeszcie. W ramach pilotażowego projektu, dzieci będą się uczyły według specjalnego programu dla uczniów cudzoziemskich. W przyszłości Węgry będą musiały przystosować swój system edukacji, tak by zapewnić naukę większej liczbie dzieci-uchodźców.
Nauka języka to również wyzwanie na Słowacji, gdzie dzieci-uchodźcy muszą przez sześć miesięcy uczęszczać na kurs słowackiego. Ośrodki dla uchodźców oraz szkoły zapewniają dodatkową pomoc w nauce finansowaną przez Unię Europejską.
Amra Sarcevic, pracownica socjalna w urzędzie migracyjnym i była uchodźczyni tłumaczy, że z własnego doświadczenia wie, iż jednym z największych problemów dzieci-uchodźców w szkołach jest ciekawość pozostałych dzieci. „Kiedy pierwszy raz przyszłam do nowej klasy czułam się jak zwierzę w zoo. Wszyscy na mnie patrzyli, chcieli wszystko o mnie wiedzieć, poznać moją historię”, wspomina Sarcevic, była uchodźczyni z Bośni.
Sarcevic zgadza się z Edytą Głuchowską z Warszawy, że to dzieci odgrywają najważniejszą rolę w procesie integracji: „Dzieci szybko uczą się języka i to one znacznie szybciej się integrują w porównaniu z pozostałymi członkami swoich rodzin”.
Melita Sunjic, Warszawa