13-02-2012
WARSZAWA, 10 lutego (UNHCR) – Bezdomni uchodźcy w Polsce nocują w schroniskach, opuszczonych budynkach, nocnych autobusach, na dworcach. Nawet jedna trzecia uchodźców w Polsce może być bezdomna.
Zejnab* i jej dwudziestokilkuletni syn Akhmad spędzili wiele nocy w autobusach, warszawskim meczecie, tanich hotelach i mieszkaniach znajomych. Byli bezdomni przez większość z ostatnich czterech lat.
Teraz zatrzymali się u znajomego, który wyjechał. Nie wiedzą jednak dokąd pójść, gdy wróci ich gospodarz.
Ta dwójka przyjechała do Polski w 2004 roku. Dwa lata później przyznano im ochronę uzupełniającą. Ich najbliżsi zginęli podczas wojny w Czeczenii. Zostało tylko kilku dalekich krewnych.
„Mamy tylko siebie”, zaczyna płakać Zejnab w reakcji na sugestię pracownicy socjalnej, by dachu nad głową szukali osobno. W ten sposób mieliby większe szanse, ale owdowiała Zejnab nigdy się na taki scenariusz nie zgodzi.
W Polsce są setki uchodźców w podobnej sytuacji. Według pilotażowego badania Bezdomność uchodźców w Polsce przeprowadzonego przez Instytut Spraw Publicznych i sfinansowanego przez UNHCR, nawet jedna trzecia uchodźców w kraju może być bezdomna.
Zejnab i jej syn mieszkali w ośrodku dla uchodźców, gdy ich władze rozpatrywały ich wniosek o nadanie statusu uchodźcy. Następnie, podczas trwającego rok programu integracyjnego – z otrzymywanych w jego ramach środków – byli w stanie opłacić wynajmowany pokój.
Najtrudniejszy moment przyszedł, gdy program – a z nim comiesięczny zasiłek – dobiegł końca, a oni mieli stanąć na własnych nogach. Od tamtej pory są bezdomni.
„Największe ryzyko długotrwałej utraty dachu nad głową pojawia się wraz z końcem programu integracyjnego”, wyjaśnia Kinga Wysieńska, współautorka pilotażowego badania. Pokazało ono, że program integracyjny nie spełnia swojej roli.
„Na przestrzeni roku uchodźcy nie są w stanie nauczyć się polskiego czy też nabyć kompetencji zawodowych i socjokulturowych koniecznych do podjęcia pracy i niezależnego funkcjonowania w społeczeństwie”, dodaje Wysieńska.
Zejnab i Akhmad przeżywają dzięki jego zarobkom z bardzo nisko płatnych, dorywczych prac. Pieniędzy starcza na jedzenie, ale nie na wynajem mieszkania. „Spójrz!”, Zejnab wskazuje na ziemię. „Z ostatniej pensji syna kupiliśmy zimowe buty dla nas obojga!”, rozpromienia się w rzadkim uśmiechu.
Zazwyczaj wygląda na wyczerpaną, bywa nieobecna, jej wypowiedzi są urywane i niejasne. Przeżyła traumę wojenną w Czeczenii i najprawdopodobniej cierpi na Zespół Stresu Pourazowego (PTSD). Nie była jednak badana w tym kierunku, nie otrzymuje leczenia, ani terapii.
„Zejnab potrzebuje niezwykle dużo wsparcia”, uważa Izabela Majewska, pracownica socjalna z Polskiej Akcji Humanitarnej, która pozostaje z nią w kontakcie od czasu jej przyjazdu do Polski.
Według badania Bezdomność uchodźców, najbardziej narażone na utratę dachu nad głową są samotne matki z małymi dziećmi. Jak Dagman, która przyjechała do Polski także z Czeczenii, w tym samym roku co Zejnab – wówczas z mężem i trójką dzieci.
Bezdomność Dagman, która dopiero kilka miesięcy temu otrzymała od miasta mieszkanie socjalne, zaczęła się wraz z jej odejściem od męża. Bił ją latami. „Gdy mieszkaliśmy w ośrodku dla uchodźców, wszyscy o tym wiedzieli”, wspomina. „Nikt nic nie zrobił”.
Dopiero gdy pobił ich nastoletnią córkę do utraty przytomności, Dagman postanowiła, że ona i dzieci muszą od niego uciec. Wiedziała, że będzie ich szukał.
„Dzwonił bez przerwy, pytał gdzie jesteśmy, groził, że spali mnie żywcem. Nie wiem jak to przeżyłam”, mówi Dagman. Płacze tylko wówczas, gdy przypomina sobie, że bite były jej dzieci. Własne cierpienie pomija.
Dagman latami przenosiła się z jednego ośrodka interwencji kryzysowej do drugiego. Obowiązuje w nich bowiem sześciomiesięczny limit pobytu. Cud zdarzył się dopiero w zeszłym roku, gdy miasto przyznało im jedno z zaledwie pięciu mieszkań przeznaczonych corocznie dla uchodźców.
Dziś ta czwórka ma swoje 50 metrów kwadratowych bezpieczeństwa. „Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Ciągle myślę, że zaraz stanie się coś złego, bo już zbyt długo było zbyt dobrze”, martwi się Dagman.
Jej dzieci chodzą do szkoły, ona pracuje sprzątając. Rodzina otrzymuje też alimenty. Wystarcza na zapłacenie czynszu, przeżycie, ale na niewiele więcej. Dagman wciąż żyje w strachu przed – teraz już – byłym mężem, odsiadującym wyrok za niepłacenie im alimentów. Boi się dnia, w którym opuści więzienie.
Brak jest ogólnokrajowych statystyk dotyczących bezdomności uchodźców w Polsce. Niemniej jednak badanie pilotażowe pokazało, że wszyscy uchodźcy w Polsce są zagrożeni wykluczeniem mieszkaniowym, a wielu z nich dotyka ono bezpośrednio (brak im środków na opłatę czynszu i depozytu, doświadczają dyskryminacji ze strony właścicieli mieszkań).
Badanie pokazało także, że bezdomność uchodźców to problem długoterminowy, trwający zwykle kilka lat. Dagman i jej dzieci są w grupie nielicznych, którym „się udało”. Zejnab i Akhmad wciąż czekają na swój kawałek dachu nad głową.
Magda Qandil, Warszawa
* Wszystkie imiona zostały zmienione ze względu na konieczność ochrony rozmówców.