10-12-2013
Warszawa, 10 grudnia 2013 (UNHCR) – Podziwiam tych ludzi za to, że mieszkając w trudnych warunkach starają się ułożyć sobie normalne życie – tak o uchodźcach w Sudanie Południowym mówi Katarzyna Kot-Majewska, pierwszy polski Junior Professional Officer w UNHCR.
Zacznijmy od wyjaśnienia, co takiego niezwykłego jest w tym, że została pani JPO.Junior Professional Officer to młody człowiek, z reguly w wieku 25-35 lat, który jest finansowany przez swój własny rząd, żeby pracować w jednej z agend ONZ. Ja jako pierwszy polski JPO zostałam oddelegowana do UNHCR. To wydarzenie w pewnym sensie historyczne (śmiech).Na co to wydarzenie się przekłada?Z jednej strony to element zaangażowania polskiego rządu w pomoc uchodźcom. A z drugiej – świetna okazja do zdobycia cennego doświadczenia, nauczenia się w praktyce na czym polega mandat UNHCR i z czym wiąże się praca w tej agendzie. Od dawna interesowała mnie praca z uchodźcami. Wcześniej nie miałam tej możliwości, teraz wreszcie mam i staram się ją dobrze wykorzystać. Czym zajmuje się polski JPO w Sudanie Południowym?Zajmuję się ochroną uchodźców – czyli tym, co jest centralnym punktem działań UNHCR. Do moich głównych obowiązków należy ochrona uchodźcow, którzy przybyli z sąsiedniego Sudanu do stanów Nil Górny oraz Unity. Oznacza to, że jestem w kontakcie z obecnymi tam biurami terenowymi UNHCR i wspieram je w ich codziennej pracy z uchodźcami, na przykład związanej z ich rejestracją lub łączeniem rodzin. W stanie Górny Nil są cztery obozy dla sudańskich uchodźców, którymi zajmuje się biuro UNHCR w miasteczku Bundż. W stanie Unity większość uchodźców przebywa w miejscowości Jida, mniejsza część natomiast w obozie w Adżung Thok. Jak wygląda życie w tych obozach?Na pewno nie jest łatwe. Podam przykład. Podczas dystrybucji żywności w obozie Jusuf Batil, niedaleko granicy Sudanu i Sudanu Południowego, spotkałam pięć dziewczynek, które niosły wodę. W tej kulturze wodę noszą zawsze kobiety. Kazda dziewczynka miała dwa 10-litrowe kanistry zawieszone na kiju. Były tak ciężkie, że nie umiałam samodzielnie założyć sobie ich na ramiona. A tam takie ciężary noszą 8-letnie dzieci! Pomyślałam sobie wtedy, że podziwiam tych ludzi za ich siłę i wytrwałość, z których często sami nie zdają sobie sprawy. Uchodźcy mieszkają w skrajnie trudnych warunkach, a mimo to wielu z nich stara się prowadzić w miarę normalne życie – dzieci chodzą do szkoły, kobiety uprawiają przy domach male ogródki, mężczyźni starają się zapewnić utrzymanie swoim rodzinom. A jakie są warunki mieszkaniowe? W obozach, które widziałam, uchodźcy mieszkają w chatach skonstruowanych z dostępnych im materiałów, w tym także z plandek namiotowych dostarczonych przez UNHCR. To są zupełnie podstawowe warunki życia. Dużym problemem dla mieszkańców obozów są opady deszczu. W czasie pory deszczowej w niektórych obozach dochodzi do podtopień. Wszędzie stoi woda, a to sprzyja rozprzestrzenianiu się chorób. Niedawno w obozach w stanie Górny Nil mieliśmy epidemię wirusowego zapalenia wątroby typu E. Inna powazna choroba, ktora dotyka wielu uchodzcow, to malaria.Dlaczego ci ludzie trafiają do Sudanu Południowego? Przed czym uciekają?Od połowy 2011 roku w sudańskich stanach Nil Błękitny i Południowy Kordofan trwają walki między armią sudanską a będącym w opozycji ugrupowaniem zbrojnym Sudan People’s Liberation Movement-North (SPLM-N). Z powodu tych starć i towarzyszacej im przemocy względem ludności cywilnej ponad 200 tysięcy osób musiało szukać schronienia w Sudanie Poludniowym. W 2011 i 2012 roku udzielano im podstawowej pomocy humanitarnej, dziś szukamy również trwałych rozwiązań, na przykład możliwości tworzenia miejsc pracy i staramy się poprawiać warunki edukacji dla dzieci i młodzieży. W Sudanie Poludniowym jest ponad 220 tysięcy uchodźców. Pochodzą nie tylko z Sudanu, ale też Demokratycznej Republiki Konga, Etiopii i Republiki Środkowoafrykańskiej. Jak wspiera ich rząd Sudanu Południowego?Sudan Południowy uzyskał niepodległość zaledwie w 2011 roku, więc to najmłodsze państwo świata. Na dodatek zmaga się z wieloma poważnymi problemami społecznymi i gospodarczymi. Mimo to rząd utrzymuje otwarte granice dla uchodźców. W 2012 roku władze uchwaliły ustawę dotyczącą uchodźców (tzw. Refugee Act), natomiast w 2013 roku utworzyły tzw. Komisję ds. Uchodzcow. Od samego początku Komisja ściśle współpracuje z UNHCR. Obecnie rozwija swoją działalność, zakłada biura w terenie.Jak będą wyglądać pani święta w Sudanie Południowym?To pytanie przypomniało mi, że w Polsce przygotowania do Świąt są już bardzo widoczne. Mnie na razie ciężko sobie wyobrazić, że zbliża się Boże Narodzenie. W Sudanie Poludniowym atmosfera świąteczna jeszcze na dobre nie zagościła. Oczywiście nie ma śniegu, jest gorąco, nie ma choinek czy lampek. Organizacje pomocowe zamykają rok budżetowy, więc jest bardzo dużo pracy. Ale wczoraj na kolacji w jednej z tutejszych restauracji kelnerzy mieli czerwone czapki Swietego Mikolaja. Akurat dla mnie to średnia oznaka Bożego Narodzenia, bo w regionie Polski, z którego pochodzę, prezenty przynosi Aniołek. Ale to zawsze coś! W gronie przyjaciół z UNHCR i tutejszej Polonii chyba zorganizujemy świąteczne spotkania. Na pewno będzie mi jednak brakować takich prawdziwych, polskich Świąt i mojej rodziny. Będą to moje drugie Święta Bożego Narodzenia poza domem i wiem, ze nie będzie to dla mnie łatwe przeżycie. Z ostatniego pobytu w Polsce przywiozłam mąkę i zaczyn na żurek. Chcę przygotować choć namiastkę potraw wigilijnych, które je się u mnie w domu. Zastanawiam się też, jak zdobyć opłatek.
Rozmawiał Rafał Kostrzyński, UNHCR