20-06-2014
Warszawa, 20 czerwca 2014 (UNHCR) – Rozmowa z Dominiką Kulczyk, założycielką Kulczyk Foundation i autorką programu „Efekt Domina” emitowanego w TVN.
Wróciła Pani właśnie z Bośni i Hercegowiny, gdzie Pani fundacja zaangażowała się w niesienie pomocy osobom poszkodowanym w powodzi. Jaka to będzie pomoc?Pod koniec maja byłam wraz z Zespołem Ratowniczym Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej w Szamacu. Skala zniszczeń jest tam bardzo poważna. To były największe powodzie od 120 lat, odkąd prowadzi się pomiary. Liczba ofiar przekroczyła 50 osób, a straty materialne są porównywalne ze skutkami wojen bałkańskich. Na naszej stronie internetowej opublikowaliśmy przygotowane przez PCPM raporty dotyczące potrzeb powodzian. Pokazują one, jak dramatycznie wyglądała sytuacja na miejscu. Jeszcze bardziej wymowne są zdjęcia. Pokazują to, co tak bardzo mnie poruszyło, a mianowicie rozmiar zniszczeń, który zrujnował dorobek życia mieszkających tam ludzi. Kulczyk Foundation oraz PCPM planują podjęcie tam wspólnych działań pomocowych. Czekamy jeszcze na ostateczne oszacowanie ich zakresu.
W Szamacu wspaniałą pracę wykonała grupa polskich strażaków z Państwowej Straży Pożarnej. Ogromne słowa uznania! 37-osobowy zespół ratowników z województw podkarpackiego, śląskiego oraz małopolskiego zajmował się wypompowywaniem wody. Bez ich pomocy sytuacja w mieście byłaby dużo gorsza.
Działalność Kulczyk Foundation obejmuje jednak znacznie szerszy zakres. Jesteście obecni prawie na wszystkich kontynentach i pomagacie nie tylko tym, których dotknęły klęski żywiołowe. Kioski solarne, domy, punkty medyczne, szkoły, nawet mosty – co łączy te dość różnorodne projekty?Wszystkie projekty są równie ważne. Patrzymy na nie przede wszystkim z perspektywy tego, co dzięki naszym działaniom infrastrukturalnym, często przy udziale wolontariuszy otrzymują ich beneficjenci. Koncentrujemy się na projektach infrastrukturalnych i inwestycjach społecznych w krajach rozwijających się. Dbamy o to, by ci, którzy otrzymują̨ pomoc, dostali również̇ wsparcie i wiedzę niezbędną do tego, by dalej samodzielnie zmieniać́ swój los na lepsze. Uważam, że wspieranie transparentnych i skutecznych projektów rozwojowych w Polsce i na świecie pozwoli na osiągniecie zrównoważonego rozwoju w skali globalnej.
W Libanie i Iraku pani fundacja pomaga uchodźcom. W skali globalnej to jedna z największych i najciężej doświadczonych społeczności – ponad 40 milionów osób, które musiały opuścić swój dom z powodu wojny czy prześladowań. W Polsce uchodźstwo to ciągle mało popularny temat, skąd więc pomysł, zaangażować się właśnie w tę dziedzinę?Nie boimy się niepopularnych tematów. Pomagamy uchodźcom, bo doskonale rozumiemy skalę oraz wagę tego problemu. W swojej kampanii z okazji Światowego Dnia Uchodźcy UNHCR zwraca uwagę na to, że problem uchodźstwa dotyczy ponad 40 milionów ludzi na całym świecie i że jest to historia z 40 milionami różnych początków i zakończeń. Na początki nie mamy, niestety, żadnego wpływu. Ale na zakończenia – jak najbardziej możemy już mieć. Każdy happy end to dla nas sukces, który jest największą nagrodą. Odpowiadamy – razem z organizacjami którym pomagamy – na autentyczne potrzeby. Angażujemy się w pomoc dla uchodźców syryjskich w Iraku oraz Libanie, w planach mamy kolejne projekty związane z konfliktem syryjskim.
Syryjczycy, którym udało się wydostać z ogarniętego wojną kraju, są wyczerpani – potrzebują natychmiastowej opieki medycznej i psychologicznej. Niestety, często nie otrzymują jej na czas. Jednym z rozwiązań są punkty medyczne udzielające pomocy potrzebującym. Taki właśnie punkt powstał w Bire w Libanie dzięki zaangażowaniu Kulczyk Foundation.
Na czym to zaangażowanie polega i co z niego wynika?Klinika w Bire została otwarta w styczniu 2014 r. przez Jami’a Shabab Al-‘Ata Al-Jazil – organizację partnerską PCPM w Libanie. Zapewnia opiekę medyczną oraz pediatryczną. Dziennie przyjmuje średnio 55 pacjentów. Naszym wspólnym celem była i jest poprawa dostępu do podstawowej opieki medycznej dla grupy około 10 tysięcy syryjskich uchodźców i libańskich mieszkańców Bire oraz okolicznych miejscowości. W Bire jest jeszcze tylko jeden ośrodek zdrowia.
Pomoc finansowa Kulczyk Foundation jest wykorzystywana na poszerzenie zakresu działalności kliniki, pokrycie kosztów wynagrodzenia personelu – w tym doktora Ibrahima Morheba – oraz finansowanie niezbędnych do funkcjonowania kliniki leków i materiałów medycznych. Działania kliniki w Bire stale się rozszerzają. Od niedawna lekarz w klinice ma możliwość wystawiania chorym Syryjczykom skierowań do libańskich szpitali, co jest szczególnie ważne dla osób przewlekle chorych i wymagających zabiegów chirurgicznych. Koszty leczenia uchodźców są teraz pokrywane przez UNHCR. PCPM pozyskało dodatkowe środki na wsparcie dla kliniki. W najbliższym czasie zostanie zakupiony ultrasonograf oraz zatrudniony ginekolog, dzięki czemu otwarty zostanie gabinet ginekologiczno-położniczy. Członkowie Zespołu Ratunkowego PCPM będą wspierali działania kliniki w Bire swoją pracą, dodatkowo zwiększając jej możliwości.
Według danych UNHCR w Bire i okolicy syryjscy uchodźcy stanowią już ponad 60 procent ogółu mieszkańców. Kryzys humanitarny związany z konfliktem w Syrii pogłębia się, a uchodźcy, którzy nadal napływają do Libanu, potrzebują pomocy.
Pomagacie uchodźcom nie tylko w Libanie, ale także w Iraku, gdzie w ostatnich tygodniach czerwca sytuacja znów uległa drastycznemu pogorszeniu. Z powodu walk w okolicach Mosulu około 300 tysięcy Irakijczyków musiało szukać schronienia w irackim Kurdystanie.W Iraku, pomagając ACTED, wspieramy opiekę nad dziećmi w obozie dla uchodźców syryjskich Domiz. Gdy w 2012 roku do Iraku przybyła pierwsza fala uchodźców z Syrii, ACTED zajmowała się planowaniem oraz rozwojem obozów dla uchodźców. Uruchomiła wówczas programy opieki, w tym program wsparcia dla dzieci finansowany częściowo dzięki grantowi związanemu z Pokojową Nagrodą Nobla otrzymaną przez Unię Europejską. W obozie dla uchodźców syryjskich Domiz ACTED realizuje programy związane z opieką nad dziećmi – tworzy tak zwane Miejsca Przyjazne Dzieciom oraz prowadzi działania aktywizujące, skierowane do dzieci. Regionalne władze i działające w irackim Kurdystanie organizacje pozarządowe podejmują wysiłki, by syryjskie dzieci w obozach dla uchodźców miały dostęp do edukacji. Kulczyk Foundation, wspierając te działania, ufundowała bibliotekę dla dzieci w obozie Domiz. Budynek będzie służył także jako świetlica, w której dzieci będą mogły czytać, odrabiać lekcje i spędzać czas wolny. Biblioteka została urządzona przy aktywnym udziale dzieci, które samodzielnie zadecydowały o jej wystroju. Projekt realizowany przez nas w obozie Domiz był prezentowany w ostatnim odcinku „Efektu Domina”.
Obóz Domiz w założeniach był przygotowany na przyjęcie 38 tysięcy uchodźców. Dziś jest ich tam 20 tysięcy więcej. Musimy pamiętać, że dla ludzi tam mieszkających to jedyny dom, jaki w tej chwili mają.
Kiedy i dlaczego zdecydowała się Pani na rozpoczęcie prowadzenia działalności humanitarnej? Pomaganie jest moją pracą i pasją już od prawie dziesięciu lat. Nowe jest tylko to, że teraz – prezentując w telewizji niektóre działania Kulczyk Foundation – mówię o tym głośno. To nie jest tak, że nagle zainteresowałam się ludźmi z biedniejszych krajów i postanowiłam wyprodukować program telewizyjny. „Efekt Domina” opowiada o ludziach, którzy potrzebują pomocy i o ludziach, którzy z pomagania uczynili sens swojego życia i chcą przyczynić się do zminimalizowania skali problemów współczesnego świata.
Każdy, kto chce się poważnie zająć pomaganiem, szybko dochodzi do wniosku, że najpierw trzeba zrozumieć potrzeby lokalnych społeczności oraz wesprzeć organizacje pozarządowe, które działają tam na miejscu i znacznie lepiej znają potrzeby swoich podopiecznych. My jako fundacja tylko i aż pomagamy pomagać. Można powiedzieć, korzystając z metafory związanej z „Efektem Domina”, że jesteśmy tylko jedną z kostek domina w całym systemie pomagania. Chcę we współpracy z innymi organizacjami pomóc ludziom zrobić pierwszy krok we właściwym kierunku. Chcę, żeby ta zmiana była trwała, dlatego wolę dać wędkę, niż rybę. Wierzę w budowanie infrastruktury – domów, szpitali, szkół, studni, mostów – razem z osobami, które będą z nich korzystać.
Wiem, że spotyka się pani z rozmaitymi potrzebami. Takimi, które ludziom w Polsce nie przyszłyby nawet do głowy, a które gdzie indziej mogą ratować życie. W Afryce na przykład są szpitale, w których nie ma prądu…Bardzo szczególnie wspominam Poutse, którą spotkałam w Togo, gdzie współpracujemy z Vzw BISZ, belgijską organizacją pozarządową, realizującą projekty solarne. W trakcie kręcenia zdjęć do odcinka „Efektu Domina” wydarzyła się niesamowita historia. Kiedy odwiedziliśmy punkt medyczny w Bodjé, w którym personel pracuje wieczorem i w nocy przy lampach naftowych i latarkach, sanitariusz poinformował nas, ze u jednej z rodzących kobiet pojawiły się komplikacje. Lekarze, mimo specjalistycznej wiedzy, bez dostępu do elektryczności oraz bez odpowiedniego sprzętu medycznego, nie byli w stanie jej pomóc. Jedynym w okolicy środkiem komunikacji było nasze auto. Bez wahania zdecydowaliśmy się ruszyć do oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów szpitala, aby tam Poutse mogła bezpiecznie urodzić.
Pamiętam też historię Elsy Thomasmy z Filipin – 24-letniej wolontariuszki z USA, która zebrała pieniądze na budowę w Cangumbang „budynku, który ratuje życie“. Dzięki temu budynkowi w wiosce Cangumbang nikt nie zginął, gdy 8 listopada 2013 roku tajfun Haiyan – jeden z najsilniejszych w historii – uderzył w wyspy położone w środkowej części Filipin. Największe spustoszenie wywołał na wyspie Leyte oraz w mieście Tacloban. Liczbę ofiar śmiertelnych szacuje się na ponad 6200 osób. Budowę sfinansowaną ze środków zebranych przez Elsę ukończono w sierpniu 2013 r., niecałe trzy miesiące przed uderzeniem tajfunu Haiyan. Był to jedyny budynek, który pozostał w wiosce Cangumbang, gdy tam przyjechałam w grudniu 2013 roku. Elsa uratowała życie 400 mieszkańcom wioski…
Czy polskie społeczeństwo chętnie angażuje się w pomoc potrzebującym w tak różnorodnych i odległych zakątkach świata?Kulczyk Foundation zachęca Polaków, aby angażowali się w działania pomocowe. Wierzę, że ten proces będzie postępował i grono osób zangażowanych w pomaganie będzie się powiększało. Chcemy edukować i uświadamiać ludzi oraz firmy o konieczności niesienia pomocy biedniejszym i gorzej rozwiniętym krajom i społecznościom, bo tylko to pozwoli na osiągnięcie zrównoważonego rozwoju w skali globalnej.
Wspomniała pani o efekcie domina. Czy on działa? Organizacje humanitarne i wolontariusze na całym świecie poświęcają się pomocy innym – czy dzięki temu świat staje się lepszy, czy może tylko spowalniamy proces jego degradacji?„Efekt domina“ działa! Pokazujemy ludzi, którzy pomagają innym. Pracowników i wolontariuszy organizacji pozarządowych docierających do najbiedniejszych regionów świata po to, by budować lepszą rzeczywistość i pokazać, że często tak niewiele może zmienić tak wiele. Uważam, że robiąc coś dla innych, zawsze wygrywamy. Może dzięki naszej rozmowie więcej osób zastanowi się nad losem 40 milionów uchodźców. Chcę przekuć swoją rozpoznawalność związaną z tym wszystkim, z czym w pierwszym odruchu się mnie kojarzy, na rozpoznawalność, która ma sens. Wykorzystuję rodzinne pieniądze, żeby pomagać!
Rozmawiał Rafał Kostrzyński, UNHCR