24-12-2014
SUBOTICA, Serbia, 17 grudnia (UNHCR) – Asadullah, 23 letni Afgańczyk, chodzi uśmiechnięty, co może dawać mylne wyobrażenie o jego nastroju. Trzęsąc się z zimna w opuszczonej cegielni, czeka aż zostanie przemycony przez pobliską granicę na terytorium Węgier, które stanowią furtkę do prawdziwego celu jego podróży – Austrii.
– Musimy być dobrej myśli – mówi. – Gdy jest mi smutno, nie jestem w stanie iść dalej.
To jest ciężka podróż. Asadullah starał się nie rzucać w oczy, szedł całymi dniami i nocami a czasami podróżował konno. Jego droga wiodła z Afganistanu przez Iran, Turcję, Grecję oraz Byłą Jugosłowiańską Republikę Macedonii, aż do Suboticy. Węgry zdają się być zwodniczo blisko.
W trakcie podróży Asadullah widział jak 20 osób, z którymi podróżował, zostało zastrzelonych podczas przekraczania granicy. On sam wpadł raz w ręce władz, spędził dziewięć miesięcy w więzieniu, ale nie stracił nigdy nadziei, że przemytnicy, którym zapłacił 4500 dolarów, przetransportują go do Austrii.
Asadullah jest jednym z setek tysięcy migrantów i osób ubiegających się o nadanie statusu uchodźcy, którzy w tym roku przybyli do Europy. Niezależnie od tego czy uciekają przed prześladowaniem czy szukają lepszego życia, wielu z nich musi uciekać się do korzystania z usług przemytników.
– Ze względu na to, że legalne metody pozwalające otrzymać azyl i ochronę nie są dostateczne, uchodźcy i osoby ubiegające się o nadanie statusu uchodźcy korzystają z usług przemytników, niejednokrotnie narażając w ten sposób swoje życie – mówi Sumbul Rizvi, ekspert UNHCR ds. migracji. – Uchodźcy uciekają z kraju, by ratować swoje życie. Pomimo ochrony swoich granic, kraje mają obowiązek wpuścić osoby ubiegające się o status uchodźcy i zagwarantować przysługujące im bezpieczeństwo oraz ochronę.
Wskutek feralnych podróży przez Morze Śródziemne, podczas których utonęło tysiące ludzi, losem uchodźców i migrantów starających się dotrzeć do Europy z Północnej Afryki oraz Bliskiego Wschodu zainteresowała się opinia publiczna. Pod koniec listopada na ich temat wypowiedział się papież Franciszek: „Nie możemy pozwolić, aby Morze Śródziemne stało się ogromnym cmentarzyskiem”.
Asadullah, który z wykształcenia jest informatykiem, mówi, że w kraju zostawił żonę i dziewięciomiesięczną córkę. Jego rodzina sprzedała ziemię, aby zebrać pieniądze na opłacenie przemytników. Pełną zapłatę dostaną jednak dopiero gdy Asadullah dotrze do swojego celu znajdującego się za tzw. „zieloną granicą” Węgier.
Jest to las pomiędzy oficjalnymi przejściami granicznymi. Węgierskie władze monitorują go za dnia przy pomocy kamer, a w nocy korzystają z czujników ciepła. Ostatnio udało im się złapać 37 migrantów, próbujących przedostać się przez granicę w niewielkim samochodzie; lekarz stwierdził, że gdyby ich nie uratowano, zmarliby wkrótce na skutek uduszenia.
Osoby złapane podczas nielegalnego przekraczania granicy trafiają na 24 godziny do aresztu straży granicznej. Około 85 procent składa wniosek o nadanie statusu uchodźcy, po czym są kierowani do ośrodków recepcyjnych. W tym roku na Węgrzech odnotowano rekordową liczbę 35 tysięcy wniosków o nadanie statusu uchodźcy, jednak odsetek osób, którzy otrzymali decyzję pozytywną, jest znikomy. Ci, którzy nie złożą wniosku o nadanie statusu uchodźcy, mogą mieć wytoczony proces o nielegalne przekroczenie granicy i grozi im deportacja.
Ali Alfarhat, syryjski biznesmen przesłuchiwany przez policję w areszcie w Szeged, węgierskim mieście znajdującym się 15 km na północ od granicy z Serbią, mówi, że opuścił swój trawiony wojną kraj zaledwie dwa miesiące temu. W jego rodzinnym mieście, syryjskim porcie Latakia, władzę sprawuje rząd Assada. Od Alego żądano, by dołączył do armii. – Nie chcę opowiadać się po żadnej ze stron konfliktu – twierdzi.
Ali przeżył niebezpieczną podróż przez morze, w trakcie której przemytnicy zrobili dziurę w małej łódce, którą płynął. Twierdzi on, że niektórzy z pasażerów utonęli. Jeżeli zostanie deportowany, wróci do Suboticy i spróbuje znowu. Węgierscy funkcjonariusze odpowiedzialni za ochronę granicy doskonale znają tę procedurę. Pierwsze słowa wypowiadane przez wielu złapanych na granicy to „azyl, azyl” – twierdzi policja.
Niektórzy przemytnicy oszukują swoich klientów, zostawiając ich przykładowo w Bułgarii i wmawiając, że są w Berlinie. Jednak coraz częściej „klienci” posiadają telefony wyposażone w nadajniki GPS, dzięki czemu wiedzą, gdzie są naprawdę.
– Przemytnicy powiedzieli nam „bez względu na to co będzie się działo, nie rozstawajcie się z telefonami” – mówi Asadullah w serbskiej cegielni. On i jego przyjaciele mają stację do ładowania telefonów komórkowych, gwarantującą im, że nie przegapią instrukcji od osób odpowiedzialnych za ich transport.
Asadullahowi towarzyszy 15 letni chłopiec, Aminullah, który od chwili, gdy pięć miesięcy temu opuścił afgańską prowincję Helmand, jest ciągle w podróży. Mówi, że talibowie grozili mu i przebywającemu z nim starszemu bratu, że wykorzystają ich do samobójczych ataków bombowych. Aminullah chciałby przedostać się do Wielkiej Brytanii.
Słońce zachodzi wcześnie w ten mroźny zimowy dzień. Aminullah wspina się na stertę cegieł w magazynie i pokazuje przestrzeń, którą wykopał na szczycie. Na twardych cegłach z pewnością nie wyśpi się w nocy. – Nie śpimy – poprawia mnie Asadullah. – Rozpalamy ogień i czekamy na telefon od przemytników.
Kitty McKinsey, Subotica, Serbia