28-04-2015
Biała Podlaska, Bezwola, 28 kwietnia 2015 (UNHCR) – Siarhij ma tak chore plecy i nogi, że nawet gdy siedzi, musi trzymać się kurczowo swoich ciężkich drewnianych kul. Ale ten ból nie jest wcale jego największym problemem. Większym jest trauma. W ciągu jednej jednej nocy Siarhij stał się obcym w swoim mieście i musiał uciekać.„To się stało nagle. Właścicielka mieszkania, które wynajmowałem w Szachtiorsku, Rosjanka z Petersburga, powiedziała mi, że to już nie jest miasto dla Ukraińców”, opowiada 40-letni mężczyzna. „Dostałem 24 godziny na spakowanie”.Położony w obwodzie donieckim Szachtiorsk jest miastem, o które toczyły się zacięte walki między separatystami a ukraińską armią. Do dziś to epicentrum kkonfliktu na wschodzie Ukrainy.Następnego dnia Siarhij wyruszył w drogę, nie wiedząc, gdzie trafi. 10 dni później, po pokonaniu 1500 kilometrów, dotarł do ośrodka dla cudzoziemców w Białej Podlaskiej. Stał się jednym z trzech tysięcy Ukraińców, którzy po wybuchu konfliktu złożyli w Polsce wniosek o status uchodźcy. Ani jeden nie został jeszcze rozpatrzony pozytywnie.Siarhij uciekł z Szachtiorska, by ratować swoje życie. Gdy do miasta weszli separatyści, ten niepełnosprawny kierowca taksówki zrozumiał, że nie może czuć się tam bezpiecznie. Antyukraińskie nastroje stały się zbyt silne.”Miałem nadzieję, że mnie to nie będzie dotyczyć. Jestem przecież zwykłym taksówkarzem, z trudem się poruszam i nigdy nie angażowałem się w politykę”, mówi Siarhij. „Myliłem się”.Gdy właścicielka mieszkania dała mu ultimatum, chciał uciec razem z rodzicami. Odmówili, tłumacząc, że są już za starzy na ucieczkę.Decyzja o wyjeździe bez rodziców była najtrudniejszą w życiu Siarhija. Wyruszył w drogę, mając nadzieję na bezpieczne schronienie na zachodzie Ukrainy. Ale im dalej jechał, tym mocniej docierało do niego, że nie jest tam mile widziany. Być może dlatego, że kraj boryka się z problemem ponad miliona osób, które – jak Siarhij – uciekły ze wschodniej Ukrainy.”Wszędzie odsyłano mnie z kwitkiem”, mówi Siarhij. „We Lwowie, gdy jeden z urzędników powiedział mi, żebym wracał do Szachtiorska, zrozumiałem, że nie znajdę bezpiecznego miejsca na Ukrainie”.Siarhij pojechał na granicę ukraińsko-polską, żeby tam poprosić o azyl. Nie zdawał sobie sprawy, że nie ma szans na status uchodźcy.W odróżnieniu od Syryjczyków, Ukraińcy w Polsce nie dostają takiego statusu. Polskie władze argumentują, że ponieważ nie całe terytorium Ukrainy jest objęte konfliktem, obywatele tego kraju mogą szukać schronienia w regionach kontrolowanych przez rząd.UNHCR ma inne stanowisko w tej sprawie. „Uważamy, że status uchodźcy powinien być przyznawany na indywidualnych podstawach”, mówi Anna-Carin Öst, szefowa UNHCR w Polsce. „Względne bezpieczeństwo osoby jest tylko jednym z wielu czynników, które należy brać pod uwagę”.”Ważna jest również ocena bezpieczeństwa w kraju pochodzenia, poszanowanie praw człowieka, dostęp do pomocy medycznej i świadczeń socjalnych”, dodaje Öst. „To są tematy, o których rozmawiamy z polskimi władzami, bo uważamy, że powinny one zwracać uwagę nie tylko na fizyczne bezpieczeństwo ludzi odsyłanych na Ukrainę”.Z 40-letnim Olegiem, murarzem z Mariupola los obszedł się jeszcze bardzij surowo. Oleg, który jeszcze niedawno pomagał tym, którzy uciekali z Doniecka czy Ługańska, sam dziś potrzebuje pomocy.”Pomogliśmy co najmniej tysiącu ludziom, którzy uciekli tu przed ostrzałem separatystów. Załatwialiśmy im jedzenie, koce i dach nad głową”, mówi Oleg. „Nigdy bym nie przypuszczał, że spotka mnie to samo”.Z powodu nasilających się walk o Mariupol Oleg, jego żona i cztery córki uciekli z miasta, ale nie mogli znaleźć wsparcia w zachodniej części kraju. Dziewczynki nie mogły chodzić do szkoły, a żona została bez dostępu do specjalistycznego leczenia. Na Ukrainie lekarz nie wyda leków bez recepty, a tę można dostać tylko w miejscu stałego zamieszkania.Oleg wraz z rodziną dotarł do ośrodka w Bezwoli niedaleko Lublina. Dopiero tu udało mu się załatwić leki dla żony.”Chciałbym wrócić do Mariupola, bo to moje rodzinne miasto. Ale mój dom podobno został już zniszczony”, mówi Oleg. „Na razie jesteśmy tu bezpieczni, i jeśli dobrze pójdzie, znajdę tu pracę i będę mógł utrzymać rodzinę”.Siarhij wie, że szans na pracę taksówkarza w Polsce nie dostanie, więc szuka innych sposobów na to, by się do czegoś przydać. „Mógłbym pomagać niepełnosprawnym, bo znam ich potrzzeby”, mówi. „Nie chcę siedzieć bezczynnie”.Rafał Kostrzyński, UNHCR