Azim dotarł tu z Mjanmy, z tropików. Jest po studiach, ma całe życie przed sobą. Oleg jest ze Związku Radzieckiego, z mroźnej Syberii. Ma 50 lat i coraz mniej nadziei. Różni ich wszystko, ale dla świata i tak są tacy sami. Jako bezpaństwowcy są znikąd, są niewidzialni, nie istnieją.
Azim przyjechał do Polski aż z Mjanmy. Nie ma obywatelstwa, bo w Mjanmie Rohingya go nie dostają.
Oleg rozgląda się po restauracji, w której zamówiliśmy sobie śniadanie. Uśmiecha się szeroko i rozkłada ręce. „Właśnie zdałem sobie sprawę, że od czasu przyjazdu do Polski nigdy nie byłem w restauracji. A przecież mieszkam tu już prawie 30 lat”.
Przez „prawie 30 lat” można nauczyć się płynnie mówić po polsku (choć z nadal wyczuwanym rosyjskim akcentem), poznać miasto, zżyć się z sąsiadami, zdobyć znajomych i przyjaciół. Ale to wszystko traci znaczenie, jeśli żyje się w próżni. W tej próżni nie można legalnie pracować, wyjeżdżać za granicę, założyć konta w banku czy karty w bibliotece.
Oleg przyjechał do Polski w 1992 roku jako obywatel właśnie rozpadającego się Związku Radzieckiego. „Uciekłem przed służbą wojskową. Nie chciałem brać udziału w łamaniu praw człowieka. Byłem za to torturowany na milicji”, mówi Oleg. „Wiedziałem, że nie wrócę do swojego kraju, bo zaraz trafię do więzienia. Najpierw skończyła mi się ważność wizy, potem paszportu. A potem okazało się, że Rosja się do mnie nie przyznaje.”
Przyczyn bezpaństwowości może być wiele. Rozpad kraju pochodzenia, nieprzedłużenie ważności paszportu, długotrwały pobyt za granicą – to tylko kilka z nich. U Olega wystąpiły wszystkie trzy. Zupełnie inaczej niż u Azima, który jest bezpaństwowcem tylko dlatego, że urodził się jako Rohingya – przedstawiciel społeczności, która arbitralnie, decyzją administracyjną została wykluczona z grona obywateli Mjanmy.
„W Mjanmie wszyscy mówią na nas ‘kela – obcy’. Nie mamy obywatelstwa, nie mamy żadnych praw. Kiedyś każdy Rohingya dostawał dokument z imieniem i nazwiskiem. Dziś nie dostajemy nawet tego”, mówi Azim. „W Bangladeszu, dokąd uciekliśmy, też nie mamy szansy na obywatelstwo”.
Możliwości edukacji też są ograniczone. Żeby zdobyć podstawowe wykształcenie, 13-letni Azim chodził do szkoły z pięciolatkami.
„Jeśli jesteś bezpaństwowcem, jesteś obcy. Wszędzie. Byłem obcy w Mjanmie, choć tam się urodziłem i wychowałem. Byłem obcy w Bangladeszu, choć tam przynajmniej czułem się bezpiecznie. Byłem obcy w Malezji, gdzie poszedłem na studia. W Polsce też się czuję obcy.”
UNHCR, Agencja ONZ ds. Uchodźców rozpoczęła w 2014 roku kampanię #iBelong, której celem jest całkowita eliminacja zjawiska bezpaństwowości do 2024 roku. 9 października w siedzibie UNHCR w Genewie kolejnych 30 państw zadeklarowało przystąpienie do obu konwencji dotyczących redukcji i przeciwdziałania bezpaństwowości. Polska na tym forum zobowiązała się, że w ciągu najbliższych pięciu lat zrealizuje cele kampanii.
W Polsce bezpaństwowość to brak dostępu do legalnej pracy, brak możliwości otworzenia konta w banku, wynajmu mieszkania czy kupna samochodu. To, co przeciętnemu człowiekowi wydaje się naturalne, dla Azima czy Olega jest nieosiągalne. Bezpaństwowiec może w teorii zalegalizować swój pobyt, ale w praktyce jego dostęp do procedur jest albo żaden, albo mocno ograniczony. Z kolei nieuregulowany pobyt to zagrożenie detencją.
18 września Przedstawicielstwo UNHCR w Polsce wspólnie z Centrum Pomocy Prawnej im. Haliny Nieć oraz Wydziałem Prawa i Administracji UW zorganizowało konferencję, na którą zostali zaproszeni również przedstawiciele rządu, Straży Granicznej oraz Urzędu ds. Cudzoziemców.
„Mamy nadzieję, że dzięki temu spotkaniu uda nam się nakłonić władze, aby dostosowały przepisy tak, by zapobiegać sytuacjom, które mogą prowadzić do bezpaństwowości, i by znalazły rozwiązania dla tych, którzy są dziś w Polsce bezpaństwowcami”, powiedziała Przedstawicielka UNHCR w Polsce Christine Goyer.
Dziś bezpaństwowcy w Polsce mogą najwyżej liczyć na tak zwany pobyt ze względów humanitarnych lub pobyt tolerowany. O ile ten pierwszy daje im możliwość ubiegania się później o polskie obywatelstwo, ten drugi nie jest żadną formą ochrony.
„To krzywdzące dla tych osób, bo 90 procent bezpaństwowców w Polsce to osoby świetnie zintegrowane, mówiące doskonale po polsku. Nikt by ich nie uznał za cudzoziemców. Nie mogą liczyć na ochronę w żadnym kraju”, mówi Katarzyna Przybysławska, szefowa Centrum Pomocy Prawnej im. Haliny Nieć pomagającej bezpaństwowcom w Polsce.
Azim ma tymczasowy dowód tożsamości cudzoziemca. Już piąty, stracił zresztą ważność. Gdy był w procedurze azylowej, mógł pracować, ale teraz, po jej zakończeniu, już nie. „Dziś pomagają mi właściciele restauracji, którzy kiedyś mnie zatrudniali”, mówi Azim.
Oleg utrzymuje się ze świadczenia dla osób w procedurze azylowej i dorabia trochę, póki może. Musi zarobić na wynajem kawalerki. Jeszcze niedawno dostawał bony żywieniowe od fundacji Refugee.pl, ale ta zakończyła właśnie swoją działalność. Ubrania ma od fundacji Ocalenie.
Obaj mają marzenia. Oleg chciałby dostać obywatelstwo i założyć rodzinę. „Nie mam poczucia, że życie mi się udało. Siedzę na beczce z prochem”, mówi. Marzeniem Azima jest z kolei mieć marzenia. „Nie marzyłem wcale o tym, by uciekać do Bangladeszu, studiować w Malezji czy tułać się po Europie. Gdziekolwiek jestem, jestem nielegalny”.
Oleg nie liczy na to, że wróci do Rosji. Azim ciągle wierzy w swój powrót do Mjanmy. „To byłby mój najszczęśliwszy dzień w życiu”, mówi, uśmiechając się promiennie.
Trudno powiedzieć ilu bezpaństwowców mieszka dziś w Polsce. Co najmniej kilkuset, być może nawet dwa tysiące. Na całym świecie jest ich około 10 milionów. To 10 milionów indywidualnych koszmarów, które można łatwo rozwiązać. Laureatem tegorocznej Nagrody Nansena przyznawanej przez UNHCR został kirgiski prawnik Azizbek Aszurow, który pomógł tysiącom bezpaństwowców w Kirgistanie nabyć obywatelstwo tego kraju.