Tak, jest uchodźczynią, ale nie lubi słuchać, że uchodźcy potrzebują pomocy. Woli pomagać. Planuje stworzyć miejsce, w którym każdy będzie mógł z tego skorzystać. Poznajcie Khedi
Rozpromieniona Khedi Alieva z dumą prezentuje kartę pobytu, którą właśnie otrzymała od polskich władz. Jest szczęśliwa, bo ta karta to zwieńczenie kilku lat starań o status uchodźcy. Życie nabrało dla niej nowego sensu i teraz ze zdwojoną energią będzie mogła się zająć realizacją swojego kolejnego projektu: prowadzenie „Kuchni Konfliktu” – punktu, który jest jednocześnie sklepem i barem. Popularny w pewnych kręgach, ma teraz zyskać nowy wymiar. Khedi już to sobie wszystko poukładała i ma gotowy biznesplan.
„Chciałabym, żeby za rok odbywały się tu spotkania z różnymi ludźmi, żeby „Kuchnia Konfliktu” stała się miejscem, w którym toczą się ważne i ciekawe dyskusję. Marzy mi się, że któregoś dnia na takim spotkaniu zagości pani Magdalena Środa”, mówi Khedi nawiązując do popularnej profesorki filozofii, którą zresztą zna osobiście.
Na razie jednak czeka ją sporo pracy przy dźwiganiu Kuchni ze skutków obostrzeń, które dotknęły całą branżę w czasie pandemii. Dziś można tu kupić zdrową żywność, produkty rękodzieła artystycznego, ekologiczne warzywa czy dania na wynos. Ale wkrótce znów staną tu stoliki, przy których będzie można usiąść, zjeść i porozmawiać. Nad wszystkim będą czuwać kobiety z doświadczeniem migracyjnym i uchodźczynie. Będzie jak dawniej.
Khedi chce, żeby „Kuchnia…” stała się symbolem wdzięczności wobec Polaków i ich gościnności. „Nie lubię tego ciągłego powtarzania, że uchodźcy potrzebują pomocy”, mówi Khedi. „Uchodźcy potrzebują tego samego, co wszyscy inni: możliwości rozwoju, szansy, współpracy. My też możemy pomagać”.
Khedi jest znana z pomagania. W zeszłym roku, gdy wybuchła pandemia, jej fundacja Kobiety Wędrowne za własne środki zaczęła szyć maseczki i rozdawać je wszystkim za darmo. To był czas, gdy brakowało ich wszędzie, więc trafiały one nawet do szpitali czy policji. Pisaliśmy o tym w tym miejscu.
Jest również aktywną działaczką społeczną i samorządową. Od kilku lat zasiada w Gdańskiej Radzie Imigrantek i Imigrantów, dbając o to, by cudzoziemcy w jej mieście czuli się mile widziani. „Ja w Polsce czuję się jak u siebie w domu. Jesteście wspaniałym narodem i cieszę się, że mogę z wami być”, wyjaśnia powody swojej działalności.
„Kuchnia Konfliktu” to inicjatywa Jarmiły Rybickiej. Założona przez nią pięć lat temu, o mało nie znikła z pejzażu kulinarnego Warszawy z powodu pandemii. O jej końcu pisały nawet media, ale – parafrazując Marka Twaina – pogłoski o śmierci „Kuchni…” okazały się przesadzone. Rybicka wierzy, że z Khedi uda się nadać temu miejscu nowy wymiar.
„Znam Khedi od kilku lat. Jest wspaniałą, szczerą osobą. Podoba mi się, że chce wspierać seniorów, sąsiadów i ludzi z innych grup społecznych. Ma pasję i podejście podobne do mojego. Ufam jej całkowicie”, mówi Rybicka.
„Gdy zadzwoniła do mnie Jarmiła i powiedziała, że chce oddać „Kuchnię…” uchodźcom, nie wahałam się ani chwili”, mówi Khedi. Uznała, że po raz kolejny trafia się okazja, żeby pomóc Polakom. Starszym, schorowanym, zagrożonym wykluczeniem…
Uwijając się przy ustawianiu towarów na półkach, czyszcząc listki kwiatków i wyparzając zakrętki od słoików, Khedi już myśli o tym, co będzie dalej robić. „Ja mam ciągle plany”, mówi. „Nawet jak śpię, to planuję. Nauczyłam się tego od Polaków.”