22-06-2011
WARSZAWA 22 czerwca (UNHCR) – „Jesteśmy szczęśliwi, bezpieczni i wolni”, mówili uchodźcy, których w zeszłym tygodniu przywiózł do Polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Częścią jego wizyty w Tunezji było spotkanie z trzema uchodźczymi rodzinami, które od kilku miesięcy przebywały w prowadzonym przez UNHCR obozie Choucha.
Położony kilka kilometrów od granicy z Libią, na pustynnym obszarze, tymczasowy obóz jest ogromnym skupiskiem uciekinierów z ogarniętej wojną Libii. Od jego utworzenia przebywało w nim blisko 22 tysiące osób. Teraz, po kilku miesiącach istnienia, zostały w nim przede wszystkim osoby, które nie mają dokąd wrócić. Ci, których można było odwieźć do domu, już tam są. Tym, którzy pochodzą z państw ogarniętych wojną i wewnętrznymi konfliktami – jak Erytrea czy Nigeria – i dla których Libia była schronieniem, trzeba znaleźć nowy dom. Takich osób jest tysiące, dla 16 z nich nowy dom znalazł się w Polsce.
„Z Nigerii musieliśmy uciekać” – opowiada młoda kobieta. Na pytania dziennikarzy głównych polskich mediów, którzy wczoraj przyjechali do ośrodka w Dębaku, odpowiada pewnie. Jej bliscy słuchają w zamyśleniu. „Cztery lata temu trafiłyśmy do Libii. Potem wybuchła wojna i żołnierze Kadafiego przyszli po męża mojej siostry. Udało nam się uciec. Dotarliśmy do obozu Choucha w Tunezji”. W obozie codziennie chodzili do kaplicy i – jak mówi – modlili się o jak najszybszą możliwość wyjazdu do nowego kraju, który zechciałby się nimi zaopiekować. W zeszłym tygodniu dowiedzieli się, że będą mogli pojechać do Polski. Oprócz tej rodziny, rządowym samolotem przyleciały dwie rodziny z Erytrei.
Przez najbliższych kilka miesięcy ta młoda kobieta i pozostałych piętnaście osób będzie przebywać w ośrodku w Dębaku i adaptować się w nowych warunkach. Tyle czasu mogą też potrwać procedury – jak mówi rzeczniczka Urzędu do Spraw Cudzoziemców Ewa Piechota – bo uchodźcy, tuż po wylądowaniu w Warszawie, złożyli wnioski o przyznanie im ochrony międzynarodowej. „Gdy ją uzyskają, zostaną objęci programami integracyjnymi. Przez rok będą dostawać pieniądze na wynajem mieszkania i będą mogli skorzystać z pomocy doradców zawodowych” – wyjaśnia dziennikarzom Ewa Piechota. Dodaje, że część dzieci jesienią pójdzie do szkoły.
Zapewne będzie wśród nich 13-letni chłopiec, który do Polski przyjechał razem z matką i trójką młodszego rodzeństwa. Z ojcem stracili kontakt jeszcze w Erytrei. Ktoś im powiedział, że został aresztowany. Niepewni co ich czeka wyruszyli na poszukiwanie bezpieczniejszego miejsca do życia. Do Libii dotarli po wielu trudach. Gdy na początku tego roku wybuchły tam walki, znów musieli uciekać. Trafili do obozu Choucha, a stamtąd w zeszłym tygodniu do Polski.
Matka dzieci rozmawia z dziennikarzami za pośrednictwem najstarszego syna, który pod nieobecność ojca ewidentnie stara się chronić rodzinę. Pytany przez nich czego chciałby najbardziej, mówi o szkole. W wolnych chwilach? Grać w piłkę.
Przyjęcie 16 uchodźców z obozu Choucha w Tunezji jest pierwszym krokiem w kierunku przystąpienia przez Polskę do realizowanego przez UNHCR programu przesiedleń. Polega on na ochronie osób już raz zmuszonych do ucieczki, które ponownie stają w obliczu zagrożenia w nowym kraju lub, gdy ten kraj nie jest dłużej w stanie zapewnić im bezpieczeństwa i odpowiedzieć na ich podstawowe potrzeby. Wówczas UNHCR organizuje ich przesiedlenie do kraju trzeciego – gotowego zaoferować im odpowiednie warunki do rozpoczęcia życia na nowo. Spośród państw Unii Europejskiej tylko dziesięć uczestniczy w programie przesiedleń. Polska właśnie uczyniła swój pierwszy krok w tym kierunku.
Magda Qandil, Warszawa