13-06-2013
BUDAPESZ, 13 czerwca (UNHCR) – Biruk Nahom* kończy zmianę, mówiąc swoim kolegom “Do zobaczenia” z uśmiechem, za którym się kryje się ból rozłąki.
– Życie bez rodziny jest bezwartościowe – mówi 45-letni Etiopczyk. W kraju zostawił żonę i córkę, gdy wyjechał na studia. Coś, co miało być krótką rozłąką, trwa już siedem lat, bo zaraz po wyjeździe Nahom podpadł władzom Etiopii za swoją działalność za swoje powiązania z opozycją i złożył wniosek o status uchodźcy.
Nahom pracuje teraz na cały etat w telewizji kablowej na przedmieściach Budapesztu, gdzie zajmuje się pakowaniem dekoderów. Część zarobków wysyła rodzinie, za którą tak tęskni.
Nahom ma na Węgrzech status uchodźcy od 2006 roku. Wkrótce potem zaczął legalnie pracować i płacić podatki na rzecz swojego nowego kraju.
Od tamtego czasu walczy o sprowadzenie rodziny. Na razie bez skutku. Lata tęsknoty wywarły na nim emocjonalne piętno.
Łzy ciekną mu po policzkach, gdy mówi o rodzinie. – Czekanie jest trudne dla wszystkich – przyznaje. – Ale moja żona ma niezwykle silną wolę. Niewiele kobiet dałoby radę czekać siedem lat na męża.
Nahom twierdzi, że zaraz po tym, jak dostał status uchodźcy, jego rodzina wysłała do węgierskiego konsulatu w Kenii prośbę o zgodę na przyjazd na Węgry w ramach łączenia rodzin. Wniosek prawdopodobnie gdzieś zaginął, bo nigdy nie doczekał się odpowiedzi. Tymczasem skończył się półroczny okres, w którym wnioski o łączenie rodzin są załatwiane w ramach uproszczonych procedur.
To był kluczowy okres, bo uchodźca, który chce sprowadzić do kraju rodzinę, nie musi udowadniać, że będzie w stanie utrzymać swoją rodzinę przez ten czas.
Po pół roku uchodźca musi wykazać, że stać go na wykupienie ubezpieczenia dla rodziny i poniesienia kosztów związanych z wynajęciem mieszkania i wyżywieniem.
Rodzina Nahoma musi teraz sprostać tym bardziej surowym wymaganiom.
Żeby być bliżej konsulatu Węgier, jego żona i córka zamieszkały w stolicy Kenii Nairobi. Dzięki temu mogły zgodnie z węgierskimi przepisami złożyć swój wniosek osobiście.
Ponieważ Węgry z reguły nie mają placówek dyplomatycznych w krajach objętych konfliktami, rodziny tych, którzy znaleźli schronienie w Europie, muszą decydować się na kosztowne i ryzykowne podróże zagraniczne – tylko po to, żeby móc złożyć osobiście wniosek w konsulacie czy ambasadzie.
Według raportu UNHCR Access to Family Reunification koszty łączenia rodzin byłyby znacznie mniejsze, gdyby wnioski można było składać i rozpatrywać w kraju, w którym schronił się uchodźca, zamiast w konsulacie za granicą.
Wniosek Nahoma został odrzucony, bo jego skromne przychody były poniżej poziomu uznanego przez węgierskie władze za wystarczający do zapewnienia minimalnego standardu życia.
Nahom jednak poznał w tym czasie kilku prawdziwych przyjaciół. Jego były szef, widząc stres swojego pracownika, zgodził się mu pomóc przy składaniu kolejnego wniosku: obiecał, że pomoże finansowo jego rodzinie, gdy ta już będzie na Węgrzech.
I to jednak nie pomogło. Mimo starań prawnika, władze odrzuciły podanie, argumentując, że odpowiedzialność za pomoc rodzinie może wziąć na siebie tylko jej członek.
– Z tego wynika, że Nahon musi albo mieć odpowiednio wysokie przychody lub oszczędności, albo liczyć na dobre serce urzędników – mówi Gabor Gyozo, prawnik z Komitetu Helsińskiego, który pomagał Etiopczykowi w składaniu wniosków.
Nahom mówi, że stawiane mu przez urzędników wymagania są zbyt wysokie, i że nawet po podwyżce nie jest w stanie ich spełnić.
– Zarabiam 100 tysięcy forintów, ale powiedziano mi, że minimum to 180 tysięcy – skarży się Nahom i pyta retorycznie. – Kto tyle zarabia na Węgrzech?
W przetrwaniu trudów rozstania Nahomowi pomagają wizyty w kościele i rozmowy na Skype z rodziną.
– Moja córka miała tylko 5 lat, kiedy wyjechałem. Czasem trudno mi się połączyć z nią przez Internet, wtedy po prostu rozmawiamy przez telefon.
UNHCR od lat apeluje do poszczególnych państw o uproszczenie procedur łączenia rodzin. Interweniowaliśmy również w przypadku Nahoma, prosząc rząd o ponowne rozpatrzenie jego wniosku.
– Ochrona prawna uchodźców to frazes, jeśli uchodźca nie może mieszkać w kraju azylu razem z rodziną – przyznaje Agnes Ambrus, szefowa Biura Krajowego UNHCR na Węgrzech. – Rodzina jest jak cegiełka, z której buduje się społeczeństwo. Uchodźcy – którzy przecież mają za sobą ciężkie doświadczenia – potrzebują swoich bliskich, żeby odbudować sobie życie.
Andreea Anca, Budapeszt, Węgry
* Dane zmienione ze względu na bezpieczeństwo bohatera historii