Polityk Marcin Święcicki przekuł swoje słowa w czyny – wspólnie z żoną przyjął pod dach rodzinę uchodźców.
Jakiś czas temu polski polityk Marcin Święcicki przekonywał w debacie telewizyjnej, że Polska powinna przyjąć uchodźców. Zapytany przez dziennikarkę, czy on sam zaprosiłby ich pod swój dach, bez wahania odparł „tak”.
Wkrótce potem zwróciła się do niego organizacja pozarządowa wspierająca uchodźców w poszukiwaniu mieszkań, by sprawdzić, czy polityk wywiąże się z danej obietnicy. Święcicki słowa dotrzymał.
Państwo Święciccy są dla nas jak rodzice, a dla naszej córki – jak dziadkowie
Organizacja skontaktowała go z kilkoma uchodźcami i już od prawie roku Marcin Święcicki i jego żona Joanna goszczą u siebie rodzinę z Tadżykistanu.
– Państwo Święciccy są dla nas jak rodzice, a dla naszej córki – jak dziadkowie – mówi Sitora, która wraz z mężem Sandżarem przyjechała do Polski ponad rok temu. Ich córka Simin ma dziewięć miesięcy.
W Tadżykistanie 27-letnia Sitora pracowała jako reporterka w stacji telewizyjnej finansowanej przez partię opozycyjną. – Nie należałam do partii, byłam zwykłą dziennikarką – stwierdza.
Kiedy jednak partię zdelegalizowano, a część jej przywódców uwięziono, Sitora zaczęła otrzymywać pogróżki. Ze względu na rodzinne powiązanie jej 29-letni mąż, dziennikarz państwowej stacji telewizyjnej, również zaczął napotykać trudności.
Para uciekła przez Kirgistan i Moskwę do Mińska, skąd pociągiem dotarła do polskiej granicy. Wystąpili o azyl i znaleźli schronienie w ośrodku dla uchodźców. Sitora była już wtedy w ciąży.
Nie pozostali w ośrodku długo – w ramach programu „Refugees Welcome Polska” Fundacja Ocalenie szybko znalazła dla nich pokój u rodziny Święcickich. Obecnie Sitora i Sandżar mają status uchodźcy.
– Gdyby nie państwo Święciccy, nie mielibyśmy szans na opuszczenie ośrodka – mówi Sandżar. – Na samodzielne wynajęcie mieszkania nie było nas stać.
Młodzi Tadżykowie mają pokój na najwyższej kondygnacji trzypiętrowego domu Święcickich pod Warszawą. Z kuchni na parterze korzystają wspólnie z gospodarzami. Państwo Święciccy mieli możliwość udostępnienia gościom części domu, ponieważ czworo ich własnych dzieci jest już dorosłych i rozpoczęło samodzielne życie.
Ale nie patrzymy na nich jak na uchodźców. Jesteśmy jedną szczęśliwą rodziną. Bardzo wiele wnieśli do naszego życia.
Marcin Święcicki (72 lata) był ministrem współpracy gospodarczej z zagranicą w latach 1989–1991 oraz prezydentem Warszawy w latach 1994–1999. Nadal jest aktywnym uczestnikiem sceny politycznej i posłem na Sejm z ramienia opozycyjnej partii, Platformy Obywatelskiej.
– Kiedy go poznaliśmy, nie wiedzieliśmy, że jest osobą publiczną – opowiada Sitora. – Widujemy go codziennie i wydaje się zupełnie zwyczajnym i skromnym człowiekiem. Nie wyobrażam sobie, żeby jakiś poseł w moim kraju zrobił dla kogoś to, co on dla nas.
Wieczorem Sitora i Sandżar przygotowują w kuchni posiłek. Marcin Święcicki wychodzi z gabinetu i pierwsze, co robi, to zdejmuje krawat i rzuca go na kanapę. Bierze na ręce małą Simin i zabiera ją do ogródka. Żony nie ma akurat w domu.
Święcicki należy do pokolenia, które pamięta czas represji politycznych w Polsce. Dobrze rozumie, przez co przeszli Sitora i Sandżar. Początkowo komunikowali się po rosyjsku, ale teraz starają się mówić po polsku.
– Rozmawiamy o sytuacji w Azji Środkowej – mówi Święcicki. – Ale nie patrzymy na nich jak na uchodźców. Jesteśmy jedną szczęśliwą rodziną. Bardzo wiele wnieśli do naszego życia.
Dzięki Sitorze i Sandżarowi Święciccy poznali między innymi tadżycką kuchnię. Podczas spotkań rodzinnych jedzą zarówno pilaw (potrawę z ryżu pochodzącą z Azji Środkowej), jak i pierogi.
Sitora i Sandżar czują się u Święcickich dobrze, ale chcą stanąć na własne nogi i znaleźć sobie mieszkanie najszybciej, jak się da. Oboje uczą się polskiego, a Sandżar pracuje jako kucharz.
Sandżar ma nadzieję, że kiedyś uda mu się założyć niezależną tadżycką stację informacyjną w Europie i być może własny niewielki biznes – najchętniej restaurację. Sitora chciałaby studiować socjologię lub wyspecjalizować się w PR i reklamie, kiedy Simin trochę podrośnie.
Święciccy nie określili, jak długo Sitora i Sandżar mogą u nich mieszkać, i chcą dla swoich młodych gości jak najlepiej. – Mam nadzieję, że Sandżar znajdzie pracę w swoim zawodzie – mówi Święcicki. – W obcym kraju nie jest to łatwe. Mam też nadzieję, że znajdą dobre mieszkanie dla małej.
Święcicki rzadko publicznie wypowiada się na temat swojej gościnności wobec uchodźców, bo ma świadomość, że może zostać posądzony o chęć zbicia w ten sposób kapitału politycznego – Dziennikarze zawsze się jednak jakoś dowiedzą – przyznaje. – Nie obnoszę się z tym, ale też temu nie zaprzeczam.
Od redakcji: Jeśli ktoś chciałby wesprzeć uchodźców w ten sposób, tu dowie się jak to zrobić: https://refugees-welcome.pl/rejestracja-mieszkania/