Jeszcze kilka miesięcy temu był tu pustostan. Dziś na parterze jednego z akademików przy Politechnice Gdańskiej działa wyjątkowa restauracja: „Azima. Tatarskie przysmaki”. Jest wyjątkowa nie tylko z powodu kuchni, ale przede wszystkim ze względu na właścicielkę. Susanna jest uchodźczynią z Krymu. Gdy przyjechała do Polski w 2014 roku, nie miała niczego, musiała zaczynać od zera. Dziś zatrudnia kilkanaście osób. Także Polaków.
„Początki były trudne. Nie nadążałam z produkcją. Wszystko, co udało mi się upiec w nocy, sprzedawałam do południa”, mówi Susanna. „Musiałam rozbudować swój biznes”.
Dziś Susanna ma także piekarnię, która już zdobyła swoją wierną klientelę. Restauracja przy Politechnice jest wprawdzie pusta z powodu pandemii, ale personel uwija się, by obsłużyć kolejkę osób zamawiających na wynos.
Dania na ciepło powstają w piecu konwekcyjnym, który Susanna zakupiła dzięki udziałowi w programie „Hello Entrepreneurship realizowanym przez fundację Ashoka we współpracy z Citi Foundation.
„Bardzo potrzebowałam takiego pieca, bo bez niego nie byłabym w stanie realizować zamówień”, mówi Susanna. Ale oprócz wsparcia finansowego otrzymała także szkolenia z przygotowania biznesplanu i warsztaty rozwoju osobistego.
„Główną motywację do rozwoju swojej działalności biznesowej Susanna czerpie z pomocy drugiej osobie. Przyczynia się również do rozwiązywania problemu dyskryminacji na rynku pracy osób z doświadczeniem migracyjnym i uchodźczym”, tak Piotr Marek Kołodziej z Fundacji Ashoka uzasadnia decyzję o przyznaniu Susannie grantu.
Susanna uciekała dwa razy, zanim dotarła do Polski. Za pierwszym razem z Uzbekistanu, jeszcze jako dziecko, gdy jej rodzina zdecydowała, że bezpieczniej będzie na Krymie, gdzie mieszkali ich przodkowie. Za drugim razem, gdy na wschodzie Ukrainy zaczęła się wojna. Nad jej domem ciągle latały helikoptery, a wiadomości w telewizji nie dało się oglądać, takie straszne rzeczy pokazywali. Nieważne, że jej rodzinie dobrze się powodziło; Susanna zostawiła wszystko, zabrała czwórkę swoich dzieci i wyjechała.
„Język polski jest trudny, ale postanowiłam, że muszę się go porządnie nauczyć”
W Polsce złożyła wniosek o nadanie statusu uchodźcy, a potem mieszkała w ośrodkach w Białej Podlaskiej i Lublinie. Tam zrozumiała, że w dużym mieście będzie miała więcej możliwości rozwoju. I tak trafiła do Gdańska, gdzie zamieszkała w Domu Kultury na Oruni, a potem zaczęła pracę w gastronomii.
„Gdy straciłam pracę, poszłam na studia i zatrudniłam się w magazynie. W weekendy jeździłam na uczelnię, a w pozostałe dni pracowałam”, mówi Susanna, która skończyła studia z oceną bardzo dobrą.
Po studiach zaangażowała się w działalność miasta. Została członkinią Rady Migrantek i Migrantów założonej przez nieżyjącego już prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza.
„Prezydent bardzo pomógł mnie i mojej rodzinie. Odwiedzał nas, namówił mnie do udziału w Radzie. Nawet wspomniał o nas w swojej książce”.
W restauracji, gdzie siedzimy, pachnie egzotycznymi przyprawami i kawą parzoną w tradycyjnym tygielku. Każdy znajdzie tu coś dla siebie: „Azima” serwuje burmę, czebureki, lochum, tatarskie ciasto drożdżowe, pilaw – wszystko przygotowane według tatarskich przepisów.
Susanna reklamuje swoją restaurację na Facebooku, gdzie sama prowadzi stronę. „Język polski jest trudny, ale postanowiłam, że muszę się go porządnie nauczyć, żeby móc sama pisać. Opanowałam podstawy marketingu, sama robię zdjęcia i opisy do nich”, wyjaśnia.
„Moja córka ma na imię Azima”, Susanna wyjaśnia genezę nazwy restauracji. „Po tatarsku Azima znaczy wielka”.